Archiwum 16 grudnia 2003


gru 16 2003 ..::ból i łzy-czyli moje życiowe problemy::.....
Komentarze: 1

kurde w szkółce mi nie idzie, ale na szczęście tatuś nie idzie na zebranie :D jakoś chyba mu się nie chce....i na dodatek kazał mi iść do spowiedzi!!!!(ale wiadomo msza za mamę to trza!!!) kurde bardzo mi jej brakuje....to już 2 lata.....ale ten czas szybko płynie.....nadal bardzo boli....a najgorsze jest to, że prócz mojej bandy nie mam nikogo do kogo mogłabym się przytulić i wyżalić :( ten chłopiec którego tak kocham tylko patrzy i nic nie robi.....wie o tym, a jadnek dalej milcz.....czy on coś zamierza z tym zrobić??chciałabym w to uwierzeć, ale nie potrafię, boję się bólu, który mnie czeka....nadzieja jest matką głupich.....jestem głupia.....i to bardzo....czasem nawet sama się sobie dziwię jaka jest pusta!!!moje zachowanie samo w sobie o tym świadczy....nie chcę, ale tak niestety jest.....gdybym wtedy się nie upiła nie całowałabym się z nim i możliwe, że to uczucie z mojej strony by się tak nie rozwineło.....a jednak-niestety tak jakoś wyszło.....najdziwniejszej jest to, że nie czuję żalu tylko taką dziwną pustkę.....bezradność.....to uczucie umiera we mnie....gaśnie płomyk, a wraz z nim gasnę ja.....gaśnie to moje szczęści i humor, który miałam póki nie poznałam tej strasznej prawdy.....może to głupie.....ale jest mi strasznie ciężko i trudno.....chciałabym się zakochać znowu, ale nie potrafię.....boję się i nie chcę przeżyć kolejnego rozczarowania.....wiem, że jestem bardzo młoda i jeszcze wszystko przede mną, ale ja już naprawdę dużo w życiu przeszłam....smierć babci.....pierwsze rozczarowania miłosne....śmierć mamy.....kolejne rozczarowania i jedno prawdziwe uczucie, które pocześci nadal we mne tkwi.....kolejne zawodziki.....i wielkie uczucie, któe nadal we mnie tkwi, ale gasi mnie....gasi we mnie chęć życia i zostawia i tylko ból i cierpienie....wiem, że może to się wydawać śmieszne.....ale ja tak to teraz czuję.....i nic na to nie mogę poradzić.....na pewno minie, ale jakieś bolesne wspomnienia pozostaną.....może nawet chciałabym zagasić ten płomień, ale nie pozwala mi na to ta iskra nadizeji, którą on mi jednak mimo wszystko pozostawił....jest niewyjaśniona i nie pozwala mi ugasić tej miłości, bo ciągle rozpala ją na nową i nie potrafię w żaden sposób jej zniszczyć....wprawdzie wiem, że nie mam nadzieje na to, że między nami cokolwiek będzie to w głebie duszy ciągle się łudzę i czekam....wiem, że niepotrzebnie, ale nie potrafię inaczej....ból i łzy to jedno co mi pozostało....

nieszczesliwa : :